Słońce nie wstało, oficjele budowali Młode Miasto i Nową Wałową, runął
najsłynniejszy mur stoczniowy. Sztuka padła. Na ostatni akt muralu
„Stocznia” najwcześniej z łóżka poderwała się Iwona Zając. Ta, która
dała życie ścianie wspomnień – Nike Stoczniowa. - Wstałam o czwartej, a
pod ścianą jestem od ósmej – mówi autorka muralesu z życia stoczniowców
wziętego. Z ich pracy, marzeń i niespełnionych planów. - Tu jest jak na
pogrzebie – żal ogarnia obserwatorów końca czegoś, co odchodzi po raz
wtóry. - Albo jak na planie zdjęciowym „Termintora” - dodaje młody
jegomość patrząc jak bezlitosne maszyny wgryzają się w mur i dziurawią
duszę. Przed dziewiątą w gruzach
legła „Akcja Mur”, radosna twórczość
byłej Młodej Załogi, dodana do muralesu w roku 2009. Trwał jeszcze
słoneczny obrazek stylistyką nawiązujący do „Babiego lata” Józefa
Chełmońskiego. Przedstawia(ł) autorkę muralu w towarzystwie... -
Siedzimy na nabrzeżu z Anką Haśkiewicz. Ona wymyśliła to stoczniowe
„Babie lato”. Poznałyśmy się, kiedy miała 12 lat. Anka jest moim
pierwszym dzieckiem, z którym prowadziłam zajęcia plastyczne – wspomina
Iwona Zając. Kilkunastoosobowa „grupa wsparcia” przygląda się jak
upadają kolejne przęsła z muralesem pokrytym ciemnobrązową farbą. Trudno
oprzeć się wrażeniu, że wznoszone po sąsiedzku gmaszysko Europejskiego
Centrum Solidarności pożera kawałek po kawałku stoczniową historię. -
Też mam takie wrażenie. Chodźcie, bo zaraz będą burzyć Nike – przerywa
rozmowy z dziennikarzami autorka „Stoczni”. Nike padła jako ostatnia.
Nie pokruszyła się na kawałki jak inne fragmenty muru. Pod naporem
maszyny położyła się na plecach, zwrócona głową w kierunku stoczni. -
Tego nie było w scenariuszu – zapewnia Iwona. Nike odeszła – Biedronka
przetrwała wszystko. - Przęsła z Biedronką na razie nie ruszamy.
Najpierw trzeba zdemontować reklamę – wyjaśnia szef ekipy rozbiórkowej z
Budimeksu. - Pora umierać - żegnamy się z Iwoną - Nike Stoczniową
chowając do kieszeni kawałki pokruszonej ściany. Umawiamy się na
powitanie w tym samym miejscu „Stoczni w eterze”. Ale o tym potem.
18.01.2013