piątek, 18 stycznia 2013

Runął słynny mur stoczniowy


Słońce nie wstało, oficjele budowali Młode Miasto i Nową Wałową, runął najsłynniejszy mur stoczniowy. Sztuka padła. Na ostatni akt muralu „Stocznia” najwcześniej z łóżka poderwała się Iwona Zając. Ta, która dała życie ścianie wspomnień – Nike Stoczniowa. - Wstałam o czwartej, a pod ścianą jestem od ósmej – mówi autorka muralesu z życia stoczniowców wziętego. Z ich pracy, marzeń i niespełnionych planów. - Tu jest jak na pogrzebie – żal ogarnia obserwatorów końca czegoś, co odchodzi po raz wtóry. - Albo jak na planie zdjęciowym „Termintora” - dodaje młody jegomość patrząc jak bezlitosne maszyny wgryzają się w mur i dziurawią duszę. Przed dziewiątą w gruzach

legła „Akcja Mur”, radosna twórczość byłej Młodej Załogi, dodana do muralesu w roku 2009. Trwał jeszcze słoneczny obrazek stylistyką nawiązujący do „Babiego lata” Józefa Chełmońskiego. Przedstawia(ł) autorkę muralu w towarzystwie... - Siedzimy na nabrzeżu z Anką Haśkiewicz. Ona wymyśliła to stoczniowe „Babie lato”. Poznałyśmy się, kiedy miała 12 lat. Anka jest moim pierwszym dzieckiem, z którym prowadziłam zajęcia plastyczne – wspomina Iwona Zając. Kilkunastoosobowa „grupa wsparcia” przygląda się jak upadają kolejne przęsła z muralesem pokrytym ciemnobrązową farbą. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wznoszone po sąsiedzku gmaszysko Europejskiego Centrum Solidarności pożera kawałek po kawałku stoczniową historię. - Też mam takie wrażenie. Chodźcie, bo zaraz będą burzyć Nike – przerywa rozmowy z dziennikarzami autorka „Stoczni”. Nike padła jako ostatnia. Nie pokruszyła się na kawałki jak inne fragmenty muru. Pod naporem maszyny położyła się na plecach, zwrócona głową w kierunku stoczni. - Tego nie było w scenariuszu – zapewnia Iwona. Nike odeszła – Biedronka przetrwała wszystko. - Przęsła z Biedronką na razie nie ruszamy. Najpierw trzeba zdemontować reklamę – wyjaśnia szef ekipy rozbiórkowej z Budimeksu. - Pora umierać - żegnamy się z Iwoną - Nike Stoczniową chowając do kieszeni kawałki pokruszonej ściany. Umawiamy się na powitanie w tym samym miejscu „Stoczni w eterze”. Ale o tym potem. 18.01.2013  

żródło:http://kfp.pl